Zaledwie 20 tysięczne miasteczko pod Poznaniem to był kolejny przystanek w drodze do Korony Polskich Półmaratonów. Miejsce noclegu wybrałem hotel o jakże oryginalnej nazwie Maraton i także wystrój jak i sam pobyt w nim był wyjątkowy. Na dzień przed biegiem po ponad 4 godzinnej podróży autem skorzystałem z basenu przy hotelu jak i nie mogłem nie skorzystać z jacuzzi czy sauny. Wcześniej wraz z rodziną postanowiłem rozejrzeć się po tej malutkiej miejscowości i zobaczyliśmy m.in. Baszte Czarnej Księżniczki z 1550roku, czy zamek Górków z 1518r.
Do zwiedzania nie ma wiele, ale jest fajnie, cicho i spokojnie. Po zwiedzaniu przyszedł czas na relaks w/w na pływalni.
Czas tam spędzony był niesamowity, blisko 3 godziny w wodzie bardzo nas odprężyły i byliśmy wszyscy gotowi na bieg.
Rano na śniadaniu udało mi się spotkać panią Irenę Szewińską i oczywiste, że nie mogłem wykorzystać tego faktu na wspólne zdjęcie.
Po tym wszystkim przyszedł czas na ubranie się, namaściowanie … a trochę mi to zajmuje czasu 🙂
Przed samym biegiem zadawałem sobie pytanie ile dam radę przebiec z uwagi na ból kolana, 5-10? Opaska na kolano, nogi nasmarowane Menthol Extra Strong i gotowy, co będzie to będzie. Krótka rozgrzewka i gotowy.
Pogoda sprzyjała ok 13stopni na półmaraton to prawie idealnie, godzina też była odpowiednia 11:00 start to jeszcze słoneczko nie rozpalało nas. Pierwsze kilometry starałem się utrzymać tempo poniżej 5:00 wychodziło mi to bardzo dobrze, ciekawostką jest że na końcówce 20 czy 21km nie miałem gorszego czasu niż na pierwszych kilometrach co z reguły jest normą gdy organizm jest bardzo zmęczony. Do 10km biegło się spokojnie i całkiem dobrze, potem jednak słońce wyszło wyżej a my długimi prostymi między małymi wsiami smażyliśmy się na trasie, ale o odpuszczeniu nie było mowy, każdy biegł w wyczekiwaniu na kolejny punkt z wodą i izotonikiem. Czułem moc w nogach, kontrolowałem czas i wiedziałem, że zejdę poniżej 1:50 ale ile? od 13km już tylko wmawiałem sobie „już 1/3 za mną” „jeszcze tylko 5km” „jeszcze tylko ta prosta””cholera gdzie ta tabliczka z 20km” „na pewno źle wyliczyli trasę bo już powinien być znak 21km” hehe meta blisko bliżej i … tam człowiek nie wiem skąd bierze siły, chęci ale włącza 5 bieg i pędzi ile sił, tuż przed metą córka wskoczyła przez płotek niczym kibol po flagę rywala i tak wbiegłem razem z nią na mete.
Zegarek stop i wybuch radości z super czasu ale … musiałem poczekać kilka minut na sms-a z w miarę oficjalnym czasem. 1:46:31 czyli rekord z Piły 1:49:59 pobity o prawie 3 i pół minuty KOSMOS. Za metą organizatorzy nie żałowali szamy i każdy brał co chciał kawa, herbata, ciasto, grochówka, makaron spaghetti czy barszcz. Do tego piwo light Tyskie. Po 1,5 godzinie gdy organizm już odetchnął wróciliśmy do hotelu, prysznic pakowanie i powrót do domu. Zastała nas ciemność więc podróż trwała wyjątkowo długo prawie 5h ale warto było. Do Korony Półmaratonów został ostatni bieg Międzynarodowy Półmaraton Kościański już 9.11.2014r.
Jedna uwaga do wpisu “Życiówka w Szamotułach, o krok od korony.”